wtorek, 7 maja 2013

I knew this would happen... // Paulaa

Cześć. Ja dzisiaj tylko na chwilkę, ponieważ muszę się uczyć do sprawdzianu z angielskiego, kartkówki z przyrody i polskiego... Kurde no dopiero był weekend, a nauczyciele już tyyyyle każą się nauczyć...

A co do tematu posta... Jak ktoś nie wie, tłumaczenie to ---> ,,Wiedziałam, że tak będzie...". Chodzi o to, że od paru tygodni wychodzę na dwór <głównie> z Asią, Sandrą i Szymonem. Jak dzisiaj wracaliśmy ze szkoły to mieliśmy przy sobie puzzle (opowiem wam o tym kiedy indziej) i przed Asi domem ja i Patryk zaczęliśmy je układać. Sandra od razu -Jacy idioci-. Dobra, ale nie o to chodzi... Ja rozumiem, że nie zawsze musimy wszędzie chodzić razem, ale jakiś czas temu Sandra mówiła, że chce sobie kupić buty i ja powiedziałam, że mogę iść z nią i ona powiedziała, że ok, fajnie... Dzisiaj jak układałam te puzzle to słyszałam jak ona, Asia i Szymon rozmawiali o tym i umawiali się kiedy mają się spotkać, żeby iść tam gdzie miałam iść z Sandrą... Na mnie nawet uwagi nie zwrócili. Ostatnio jak wychodzę z nimi na dwór, to czuję się taka odrzucona, niepotrzebna... Mieliśmy się dzisiaj spotkać o 17.20, ale ja muszę się uczyć i zadzwoniłam do Asi, żeby ją poinformować, że się nie wyrobię i może wyjdę po 18, a ona ok i po chwili zastanowienia zapytała dlaczego. No to powiedziałam jej, że muszę się uczyć i wgl. Gdyby chodziło o Sandrę od razu zapytałaby się, czy mają na nią poczekać, czy ma dużo do nauki, czy zapyta się taty/mamy jeszcze raz...  Ale nie, do mnie gadała nadal ty wesołym tonem... A gdybym z nimi poszła to byłoby tak, że Sandra gada, droczy się z Szymonem, Asia po jakimś czasie przyłączyłaby się do nich, a ja siedziałabym sama na ławce... Czasami kiedy z nimi wychodzę i tak właśnie jest, to ja mało się odzywam, śmieję... Często jest tak dla tego, że mam ostatnio mieszane uczucia, nie jestem pewna wielu rzeczy, dlatego wkurzam się kiedy słyszę z ich strony takie pytania jak -Jezu o co Ty jesteś zła?- -No co się znowu stało?- -O co masz focha?-. Kiedy wychodzimy na dwór, prawie w ogóle ze mną nie rozmawiają, mają mnie gdzieś i zdaje i się, że wkurzam ich tym, że się nie odzywam i nie śmieję razem z nimi. To jest tak, że jak ja mam wyjść na podwórko np. z Asią to jest od razu -pójdziemy po Szymona? zadzwonimy po Sandrę?- A kiedy oni są razem na dworze to ja dzwonię czy mogłabym do nich przyjść, bo oni o mnie zapominają... Lepiej się bawią beze mnie niż ze mną... Kiedy mnie nie ma więcej rozmawiają i żartują... I nie piszcie takich, rzeczy skąd ja to mogę wiedzieć... Wiem, że to jest prawda, ale już nie mam za bardzo czasu tłumaczyć dlaczego... Dosłownie przed chwilą Szymon zbiegł z ulicy wyżej na tą, na której mieszkam, później Zuzia przejechała na rolkach, a niecałą minutkę temu, słyszałam głos Asi pod moim domem. No ale po co przyjść i chwilkę ze mną pogadać... A no tak. Przecież Sandra mieszka na przeciwko mnie... Pewnie po nią poszli... W tej notce chodzi mi głównie o to, że czuję się odrzucana, niechciana, niezauważalna, obojętna... Od dzisiaj postaram się nie ignorować osób, które do tej pory ignorowałam... Spróbuję porozmawiać z niektórymi osobami, na które nie zwracałam uwagi... Teraz wiem, jak się czują... Jestem zła na siebie, że tak traktowałam niektóre osoby... Że były one dla nie obojętnie... Denerwowały mnie byle czym... Od teraz postaram się zmienić... Nie chcę, żeby ludzie z mojego otoczenia czuły się tak jak ja teraz...
Trochę się rozpisałam... Przepraszam, tak jakoś wyszło... Tylko proszę was PRZECZYTAJCIE CAŁOŚĆ ZANIM TO OCENICIE...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz